niedziela, 31 lipca 2016

Od Edwarda Cd Sky

Podszedłem ziewając do Sky i jej brata.
- Dzień dobry.- Powitałem ich.
- Raczej nie dobry.- Stwierdziła Sky.
- Słyszałem że chcecie się wybrać na koncert.
- Z Umbridge to raczej niemożliwe.
- Wpadnijcie do mnie potem to wam coś powiem.- Uśmiechnąłem się i poszedłem na lekcje. Kilka godzin później przyszli do mnie Sky i Jazz.
- Kiedy macie ten koncert?
- W sobotę. Chcesz się zabrać?
- Zabrałbym się ale będę odsypiał tydzień. Z Umbridge nad głową nie da się spać.- Stwierdziłem.
-My też się chyba nigdzie nie wybierzemy.
- Wybierzecie. Mam tu coś dla was.- Powiedziałem i podałem im po dwa pakunki. Sky otworzyła swoje i wyjęła kawałek papieru.
- To ulepszona Mapa Huncwotów. Pożyczyłem ją kiedyś od profesora Pottera i zrobiłem kilkanaście kopii. Ta jest lepsza bo sama się aktualizuje. Aby ją odczytać należy nakreślić na niej różdżką litery REK. Aby zamknąć mapę należy tylko powiedzieć Ambrosinus.- Powiedziałem.
- Ten drugi pakunek to peleryna niewidka. Umbridge dzięki mapie i pelerynie nigdy się nie zorientuje że gdzieś byliście.
<Sky?>

czwartek, 28 lipca 2016

Od Sky

Dzień jak codzień wstałam wcześnie rano, Jazz jeszcze spał. Postanowiłam popatrzeć trochę w internet, więc włączyłam laptopa i zajrzałam jak zwykle na moje ulubione strony i wtedy zobaczyłam, że za niedługo koncert mojego ulubionego zespołu. Zobaczyłam, że zostały ostatnie bilety, więc szybko  je kupiłam i coś kazało mi zerknąć w stronę okna. W oddali zauważyłam otwierający się portal przez który wyleciała sowa. Otwarłam okno, a ptak usiadł na moim ramieniu. Zobaczyłam, że w dziobie ma kopertę, zabrałam ją, a sowa odleciała. Jak się okazało w kopercie był też list: "Cześć z tej strony Chris widzę, że także należysz do świata magii. Mam nadzieje, że razem z znajomymi dobrze spędzisz czas przy jak sądze ulubionej muzyce. Ps. już odpowiadam na twe pytanie wiem, że należysz do świata magii z powodu specjalnego zaklęcia".Byłam bardzo zadowolona, ponieważ bardzo długo marzyłam o wybraniu się na ten koncert i w końcu to możliwe, dodatkowo w pierwszym rzędzie!
-Jazz wstawaj-szturchałam go kilkukrotnie aż w końcu wstał.
-Sky... jest 6:20! Co jest tak ważnego, że budzisz mnie tak wcześnie?-zapytał rzucając we mnie poduszką.
-Drogi bracie...-zaczęłam.
-Oho zapowiada się na coś dłuższego-oparł podbródek na ręce.
-Pamiętasz o moim marzeniu żeby wybrać się na pewien koncert?-powiedziałam w zabawny sposób, w którym potrafiłam mówić tylko przy nim.
-Chcesz kupić bilety?-zmróżył jedną brew.
-Jazz... ja mam bilety-powiedziałam wyciągając zza pleców bilety. Jazz przeżył chwilowego laga mózgu jednak po chwili ucieszył się tak samo jak ja.
-Super kiedy to?-zapytał po chwili.
-W sobotę o 18:00.
-No to powinno być dobrze-uśmiechnęliśmy się do siebie nawzajem.
Później...
-Nie jest dobrze-powiedziałam stojąc przed tą ścianą:

-No i nici z wyjazdu...-chwycił się za głowę Jazz.
-O nie nie na darmo czekałam 2 lata na ten koncert jakoś się wymkniemy obiecuje ci to.
Zaczęliśmy wymyślać plan jak wymknąć się ze szkoły, kiedy nagle dołączył do nas...

???



Od Severusa Cd Edward

Kiedy wyszedłem od Umbridge byłem nawet zadowolony. Veritaserum stało w butelce, u mnie na półce a nie w herbacie Edwarda. Jednak coś nie pozwoliło mi odejść od drzwi. Przeszedłem kilka metrów a dalej nic. Po chwili moich uszu dobiegł krzyk.  Po jakimś czasie drugi i trzeci. Po kilku minutach drzwi pękły a z gabinetu Umbridge wybiegł wilk. Domyśliłem się że to Edward. Wilk przebiegł obok mnie i wybiegł do lasu. Nie czekając aż Umbridge się pozbiera pobiegłem za nim. Złapałem jedynie torbe z eliksirami i jakiś koc i wybiegłem za nim. Znalazłem go szybko dzięki śladom na śniegu. Gdybym wyszedł kilka minut później już bym go nie znalazł bo zaczęło padać. 
- Edward...- Powiedziałem podchodząc do wilka. Usiadłem obok niego koło drzewa. Nie miał chyba ochoty z nikim rozmawiać bo odwrócił się do mnie plecami.
- Pewnie nikt Ci tego nie mówił ale kiedy się urodziłeś twoi rodzice wzięli mnie na ojca chrzestnego.- Powiedziałem a wilk zastrzygł uszami. W mojej głowie pojawił się głos: "Znaliście się?".
- Tak. Twoją matkę znałem od wielu lat. Uczyłem ją eliksirów i dawałem prywatne lekcje. Kiedy skończyła szkołę ona została nauczycielką obrony przed czarną magią. Zaczęliśmy się spotykać a po jakimś czasie chodzić ze sobą. Pewnego dnia jednak pojawił się nowy opiekun wilkołaków- twój ojciec. Wszyscy od razu go polubili. Był jednym z
niewielu, którzy utrzymywali dobre stosunki ze mną. Pewnego dnia jednak stała się katastrofa. Jakiś wilkołak zaatakował twoją matkę. Podejrzewano twojego ojca jednak był w tym czasie ze mną. Twoja matka nie wierzyła że to on więc go uniewinniono. Potem zaczęli oni ze sobą chodzić. Pogodziłem się z tym szybciej niż z odejściem Lili Evans bo go lubiłem. Byłem jednym z drużbów twojego ojca na ślubie a kiedy ty się urodziłeś wysłał do mnie sowę żebym do nich przyszedł. Kiedy tylko wszedłem zobaczyłem jego radość. "Severus mam syna!" Powiedział wtedy i pociągnął mnie za sobą. Kiedy wszedłem do pokoju położył mi Cię na rękach. Byłeś taki malutki. Wtedy jeszcze nie wiedziałem jak będziesz wyglądał jako dorosły człowiek już wtedy jednak wiedziałem że odziedziczyłeś po niej oczy. Kiedy oddałem Cię Jane, Mauritius wyszedł ze mną do kuchni i zapytał czy zostanę twoim ojcem chrzestnym. Zgodziłem się. Kiedy powiedział mi jakie chce Ci nadać imię mimowolnie się uśmiechnąłem. Było nieco dziwaczne. Dopiero twoja matka uratowała Cię przed tym smutnym losem.- Powiedziałem i spojrzałem na wilka. Po chwili jednak Edward przemienił się w człowieka.
- Nie miałem pojęcia kto jest moim ojcem chrzestnym...- Mruknął cicho opierając się o konar.
- A ja się z tym nie afiszowałem.- Powiedziałem i spojrzałem chrześniaka.
<Edward?>

Od Edwarda

- Dzisiaj w związku z nieobecnością profesora Lupina ja poprowadzę lekcję obrony przed czarną magią. Od dzisiaj  będziecie się uczyć jedynie teorii.- Powiedziała Umbridge na wstępie lekcji.
- Ale jak brak praktyki może nas przygotować do życia poza szkołą?-Zapytałem.
- Poza szkołą nic wam nie grozi. Kto mógłby wam zagrozić?
- No nie wiem. Na przykład Wendigo. Już dwa przedarły się przez magiczną barierę. Gdyby nie szybka interwencja dyrekcji i moja prawdopodobnie kilku uczniów mogłoby już nie żyć.
- Rokston milczeć!
- Czyli twierdzi pani że te rany na mojej twarzy sam sobie zrobiłem?
- Rokston kara. Przyjdź do mnie po lekcjach. - Warknęła Umbridge i zaczęła prowadzić lekcje. Po lekcjach poszedłem do gabinetu Umbridge.
- No to sobie teraz popiszemy.- Powiedziała i wręczyła mi pióro.
- Chcę abyś napisał: "Nie będę opowiadać kłamstw".- Powiedziała. Chciałem powiedzieć jej że nie kłamie ale ugryzłem się w język.
- Ile razy?
- Na razie zaczniemy od 100 potem zobaczymy.- Powiedziała i usiadła za biurkiem. Zacząłem pisać a na mojej lewej ręce pojawił się napis. Krwawe pióro no po prostu super. Kiedy wreszcie skończyłem szybko odszedłem z jej gabinetu, kryjąc napis na dłoni. Następnego dnia na ścianie przed Wielką Salą pojawiła się informacja od Wielkiego Inkwizytora.
"Każdy uczeń ma się stawić na przesłuchanie w sprawie nielegalnych przedsięwzięć" brzmiał napis. Kilka dni wcześniej Umbridge zablokowała wszystkie przedsięwzięcia uczniowskie w tym moją sforę mimo sprzeciwu wszystkich uczniów oraz nauczycieli.
Przesłuchania rozpoczęto od najmłodszych więc poszedłem do pokoju aktualizować bestiariusz. W nocy jednak obudziło mnie niezbyt kulturalne dobijanie się do drzwi. Po chwili jednak użyto zaklęcia Bombarda Maxima. Drzwi wyleciały z hukiem a ja po chwili znalazłem się w gabinecie Umbridge.
- No Rokston powiedz mi teraz wszystko co wiesz na temat  Dumbledore'a i jego planów.
- Po co mam to pani mówić skoro bardziej cenię sobie uznanie dziadka niż panią?- Zapytałem a po chwili do gabinetu wszedł profesor Snape.
- Wzywała mnie pani?
- Snape! Tak. Przyniosłeś Veritaserum?
- Obawiam się że zużyła pani cały zapas.- Powiedział i wyszedł.
- Nie ma Veritaserum więc poradzimy sobie inaczej.- Powiedziała i wyciągnęła różdżkę.
- Crucio!- Krzyknęła a po chwili moje ciało przeszedł niesamowity ból. Po chwili kiwnęła głową pytając czy coś powiem. Nic nie mówiłem. Powtórzyła to jeszcze dwukrotnie. Za czwartym razem nie mogłem już tego znieść i przemieniłem się w dwumetrowego wilka. Wbiegłem w drzwi roztrzaskując je. Wybiegłem z zamku i znalazłem sosnę pod którą śnieg utworzył coś w rodzaju pomieszczenia. Położyłem się w tym miejscu z lekka skomląc. Po chwili jednak w wejściu pojawił się profesor Snape.
<Profesorze?>

środa, 13 lipca 2016

Od Edwarda

Odkąd Umbridge zadomowiła się w Hogwarcie w ogóle nie miałem głowy do aktualizacji bestiariusza. Bez przerwy byłem wzywany do jej gabinetu aby tłumaczyć jakieś przewinienia młodszych uczniów. Niestety z każdą wizytą mój asortyment pomysłów kurczył się. Sprawę pogarszały również liczne zatrzymania członków sfory. Mój rodzony brat natomiast zamiast mi pomagać choćby duchowo sam pakował się w tarapaty.  Dodatkowo "prorocze" sny oraz koszmary dawały mi się mocno we znaki.  Pewnego dnia jednak stało się coś czego nikt się nie spodziewał. No może z małym wyjątkiem w mojej postaci. Ten dzień zapowiadał się świetnie. Był piątek i lekcje, które bardzo lubiłem (eliksiry, obrona przed czarną magią, wróżbiarstwo[to już trochę mniej], opieka nad magicznymi zwierzętami i jeszcze kilka innych). Niestety udało mi się zaliczyć jedynie wróżbiarstwo bo potem zostałem zabrany przez Hagrida do lasu.
- Jest źle choliwka.
- Hagrid co się stało?
- Znowu na terenie szkoły jest Wendigo.
- Jakim cudem?!
- Sam chciałbym wiedzieć.- Odparł i zaprowadził mnie tam gdzie pojawił się stwór. Szybko go znaleźliśmy. Niestety tym razem było go trudniej pokonać niż kilka miesięcy temu co utrudniał jeszcze śnieg. Po kilkudziesięciu minutach udało mi się wreszcie wyrwać mu serce. Owinąłem je płaszczem i włożyłem pod pachę.
- Hagrid przenieś ciało do sali gdzie ma się odbyć jutrzejszy wykład i podwieś do sufitu. Potem je czymś przykryj.
- Jasne a ty zrób coś z twarzą. Strasznie Cię poharatał.- Powiedział Hagrid. Kiwnąłem głową i przyłożyłem do twarzy śnieg. Wróciłem do szkoły tuż przed końcowym dzwonkiem i zdążyłem zamknąć się w pokoju. Rano zanim jeszcze zaczęli się schodzić na wykład zabezpieczyłem salę zaklęciami i przygotowałem serce Wendigo oraz jego ciało. Kiedy wszyscy byli w sali rozpocząłem wykład.
- Mówiłem wam już kiedyś o Wendigo. Dzisiaj rozwinę ten temat trochę bardziej. Więc Wendigo to nieśmiertelna istota mogąca osiągać nawet 20 metrów wysokości. Nie ma podziału na płci. Wszystkie osobniki są obupłciowe tak samo jak ślimaki. Wiecie już jak można się stać Wendigo a także czym ono się żywi. Nie wiecie jednak gdzie występuje ani jak wygląda.- Powiedziałem po czym podszedłem do płachty zakrywającej ciało. Pociągnąłem za nią odsłaniając stwora. Po chwili ukazałem też jego serce.
- To Wendigo jest już martwe od kilkunastu godzin. Zostało zabite na terenie szkoły. Efekt jego ataków możecie zobaczyć na przykład na mojej twarzy.  Tu jest też jego serce. Wendigo pozbawione serca jest martwe jednak jeśliby włożyć je z powrotem na miejsce stwór by ożył. Pełną gwarancje tego że Wendigo nie żyje jest stopienie serca i spalenie ciała. Zapewne zapytacie jak stwór przebił się przez szkolne bariery. Niestety nie odpowiem na to pytanie jako że sam nie znam odpowiedzi. Mogę was jednak zapewnić że jeszcze dwa lata temu żaden stwór by tego nie dokonał. Dzieje się coś strasznego i dlatego Wendigo przedarło się już drugi raz w ciągu kilku miesięcy przez magiczne osłony. Pytania?
<Ktoś?>

piątek, 1 lipca 2016

Zwierzęta Edwarda Rokstona

Imię: Tornado
Wiek: 4 lata
Płeć: Ogier
Rasa: Koń fryzyjski
Charakter: Tornado to koń niezwykły. Niby towarzyski jednak  nie lubi obcych. Jest opanowany jednak czasem porywczy. Jak na przywódcę Hogwarckiego stada przystało jest gotowy bronić swoich rewirów.
Partner: brak
Potomstwo: brak  
Historia: Tornado od początku był koniem niezwykle dzikim. Mając zaledwie rok uciekł z stadniny. Po  pewnym czasie spędzonym w lesie spotkał Edwarda. Od razu się z nim zaprzyjaźnił a młody Rokston postanowił go zatrzymać. Od tamtego czasu są razem. 
Właściciel: Edward Rokston
 http://www.tapeciarnia.pl/tapety/normalne/191379_kary_kon_czarne_tlo.jpg 
Imię: Huragan
Wiek: 584 lata
Płeć: Ogier
Rasa: Koń rumuński( obecnie rasa wymarła pozostało zaledwie kilku przedstawicieli)
Charakter: Huragan ma dość trudny charakter. Jest niezwykle lojalny wobec swojego właściciela, nigdy go nie zawodzi, nie pozwala obcym nawet się do siebie zbliżyć a co dopiero dosiąść.
Partner: brak
Potomstwo: brak  
Historia: Historia Huragana zaczyna się 584 lata temu na Wołoszczyźnie w roku narodzin Vlada Palownika - dalekiego przodka Edwarda Rokstona. Gdy Vlad  skończył 15 lat podarowano mu Huragana który bardzo się do niego przywiązał. Huragan był przekazywany w ten sposób z pokolenia na pokolenie aż trafił do Edwarda. 
Właściciel: Edward Rokston
 http://c.wrzuta.pl/wi17670/489b3353000b0f2f4fd1fc83
Imię: Ignis
Wiek: około 5 milionów lub więcej
Płeć: Samiec
Rasa: Feniks ognisty
Charakter: Ignis jest niezwykle honorowy, poważny, niezwykle oddany swojemu właścicielowi. 
Partner: brak
Potomstwo: brak  
Historia: Feniks ten odradzał się wiele razy i wiele razy obierał sobie właściciela. Teraz trafił w ręce Edwarda
Właściciel: Edward Rokston
  
Imię: Jade
Wiek: około 5 milionów lub więcej
Płeć: Samica
Rasa: Feniks księżycowy
Charakter: Jade jest niezwykłym ptakiem. Jest wierna i przede wszystkim odpowiedzialna. Zawsze wie czy ktoś kłamie czy też nie.  
Partner: brak
Potomstwo: brak  
Historia: Feniks ten odradzał się wiele razy i wiele razy obierał sobie właściciela. Teraz trafił w ręce Edwarda. 
Właściciel: Edward Rokston

Imię: Jack
Wiek: 4 lata
Płeć: Pies
Rasa: Owczarek niemiecki 
Charakter: Jack przez 4 lata przebywania z Kazanem i Edwardem nasiąkł ich charakterami. 
Partner: brak
Potomstwo: brak  
Historia: Urodził się w hodowli pewnego mugola. W wieku 4 miesięcy kupił go Albus Dumbledore dla swojego wnuka Edwarda. 
Właściciel: Edward Rokston

Imię: Kazan
Wiek: Z wiekiem u Kazana jest dość tródno. Ma na pewno ponad 100 lat ale dokładnie nie wiadomo. 
Płeć: Basior 
Rasa: Wilk księżycowy rasa niemal wymarła 
Charakter: Kazan jest niezwykle wierny. Za prawowitego właściciela gotów jest oddać życie. Jest odważny i honorowy. Nie lubi obcych i każdego kto próbuje się do niego zbliżyć odgania warczeniem. Urazy wobec jego rodziny na zawsze pozostają w jego pamięci a Kazan stara się wyrównać rachunki za wszelką cenę nawet jeśli jego właściciele są temu przeciwni. W wielu rzeczach przypomina skrzata domowego jednak jego nie da się tak po prostu zwolnić ze służby.  
Partner: brak
Potomstwo: brak  
Historia: Kazan urodził się wiele lat temu. Od urodzenia należał do rodziny Rokstonów podobnie jak jego przodkowie. Był przekazywany z ojca na syna kiedy ten drugi osiągał wiek 15 lat. Do Edwarda jednak trafił wcześniej przez śmierć jego ojca. 
Właściciel: Edward Rokston